Monik
Miłośnik Psów
Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/12
Płeć:
|
Wysłany: Pią 9:22, 04 Lip 2008 Temat postu: Kastracja i sterylizacja - Koty |
|
|
Kastracja to ciągle temat kontrowersyjny i wzbudzający liczne emocje. Wielu miłośników kotów wie, że jest to często jedyny sposób na zmniejszenie liczby bezdomnych kotów. Przeciwnicy zaś obawiają się, iż wykastrowane zwierzę traci swoją osobowość; poza tym często popełniają błąd antropomorfizując prokreacyjne i seksualne zachowania zwierząt.
Kastracja kocurów często jest jedynym sposobem na uniknięcie paskudnego zapachu, gdy żyje się z kotem pod jednym dachem, a sterylizacja kotek pozwala ich opiekunom spać bez całonocnych kocich koncertów. Czy zatem należy kastrować i sterylizować koty? Jeśli nie przeznaczamy ich do hodowli, jest to z pewnością najlepsze rozwiązanie.
Kłopotliwy zwyczaj
Wszystkie kotowate mają duszę obszarnika. Począwszy od ogromnego tygrysa syberyjskiego, a na małym kocie skończywszy, prowadzą osiadły tryb życia, wykazując duże przywiązane do własnego kawałka ziemi. Nawet taki stosunkowo niewielki przedstawiciel kotowatych, jakim jest nasz europejski żbik, obejmuje we władanie terytorium o powierzchni kilkudziesięciu hektarów.
Wymagania kota domowego względem własnej przestrzeni życiowej nie są już tak wygórowane. Jest on bardziej towarzyski od swoich dzikich krewnych i łatwiej akceptuje obecność innych przedstawicieli swojego gatunku. Niewątpliwie ma to związek z procesem domestyfikacji. Co ciekawe, wydaje się również, iż istnieją pewne różnice w zachowaniach terytorialnych między poszczególnymi rasami. Nie znam żadnych naukowych opracowań na ten temat - bo chyba nikt też takich badań porównawczych nie przeprowadzał - jednak przedstawiciele tych ras, które podlegały dłuższej i ściślejszej selekcji hodowlanej, wykazują słabszy instynkt terytorialny.
Wpływ człowieka nie był jednak aż tak duży, by pozbawić koty wszystkich związanych z tym instynktem zachowań. W tym również tak niemile widzianego przez ich właścicieli zwyczaju znaczenia terytorium moczem, nazywanego powszechnie strzykaniem.
Strzykanie dotyczy przede wszystkim samców, które z upodobaniem oblewają moczem płoty, słupy, drzewa i niestety ściany naszych mieszkań. Kotki postępują tak znacznie rzadziej, najczęściej wówczas, gdy mają ruję i chcą zwabić potencjalnych partnerów seksualnych. Mocz samic nie ma przy tym tak nieprzyjemnego zapachu jak mocz znaczących kocurów.
Kocie wizytówki
Strzykanie nie jest zwykłym sposobem na opróżnienie pęcherza moczowego. Po pierwsze, pojawia się dopiero po osiągnięciu przez kocury dojrzałości płciowej. Po drugie, nie obsikują one wszystkiego wokół w sposób przypadkowy. Zostawiają swoje mokre ślady głównie na tych pionowych obiektach, które znajdują się na granicy ich terytoriów, i zwykle podczas każdego obchodu znakują te same miejsca. Po trzecie wreszcie, cały rytuał związany że strzykaniem kocury wykonują niezależnie od stanu pęcherza moczowego. Nawet jeśli jest on całkowicie pusty, samce i tak odwracają się, podnoszą ogon i po prostu markują oddawanie moczu.
Znaczenie odgrywa istotną rolę w życiu społecznym naszych kotów. Przede wszystkim stało się sposobem na zaznaczenie "praw własności" danego osobnika do określonego terenu, a oznakowane moczem obiekty są czymś w rodzaju słupów granicznych.
Owe "słupy graniczne" należy jednak regularnie odwiedzać. Zapach moczu szybko bowiem wietrzeje i inne kocury mogłyby uznać, iż dotychczasowy właściciel terytorium już go opuścił. Szczególnie dominujący na danym obszarze samiec nie może pozwolić sobie na zaniedbanie tego obowiązku, ponieważ ryzykuje nie tylko utratą rewiru, ale i pozycji dominanta.
Zapach moczu zawiera dane nie tylko o płci, ale i o pozycji społecznej zwierzęcia, jego kondycji, stanie emocjonalnym, a w przypadku kotek również o tym, czy są one gotowe do zapłodnienia.
U wielu zwierząt terytorialnych możemy zaobserwować wrodzoną skłonność do unikania przedstawicieli swojego gatunku. Wyczuwając po zapachu ich obecność, zwierzę po prostu oddala się. Podobnie wygląda to u naszych kotów. Chociaż prywatne re- wiry poszczególnych kocurów często na siebie zachodzą, dzięki sygnałom zapachowym zwierzęta wiedzą, gdzie który z nich w danej chwili przebywa, i bez wyraźniej konieczności nie wchodzą sobie w drogę. Tym samym zmniejsza się ryzyko konfliktu i niepotrzebnych walk między kocurami.
Nie tylko wszakże o komfort psychiczny kotów w tym wszystkim chodzi.
Każde terytorium jest jednocześnie rewirem łowieckim. Zachowania terytorialne sprzyjają więc równomiernemu rozprzestrzenianiu się osobników danego gatunku na całym obszarze jego występowania i jak najbardziej racjonalnemu wykorzystywaniu zasobów pokarmowych.
I jeszcze jedna ważna rzecz: zwykle rozmnażają się osobniki posiadające własne terytoria, a zdobywają je najzdrowsze, najsilniejsze i najlepiej przystosowane. A więc tylko ich geny przekazywane są następnym pokoleniom. Jak widać, terytorializm przynosi korzyści nie tylko pojedynczym zwierzętom, ale i całemu gatunkowi.
Jasna sprawa, że tak licznej populacji kotów rasowych hodowanych przez człowieka cała ta walka o byt już nie dotyczy. Nie muszą martwić się o pożywienie ani nawet zabiegać i konkurować o partnera. Koty rasowe nie podlegają już nawet prawom ewolucji, ponieważ dobór naturalny i dobór płciowy zastąpiony został doborem hodowlanym. Obok nich jednak, w miastach i na wsiach, żyją ich pobratymcy, którym nadal wrodzone formy zachowań umożliwiają przetrwanie.
Problem z głowy
Nadszedł już chyba czas, by zadać pytanie, które często stawiają sobie właściciele kotów. Czy kot musi strzykać i czy można go od tego odzwyczaić? Niestety musi, a odzwyczajenie go od tego jest praktycznie niemożliwe.
Tego rodzaju instynktowne zachowania nie tak łatwo wyeliminować za pomocą tresury. Nie pomagają ni prośby, ni groźby, ani tym bardziej karanie kocura, które prędzej zniechęci go do właściciela niż do obsikiwania moczem "strategicznych punktów" mieszkania. W sprzedaży dostępne są co prawda różnego rodzaju środki odstraszające, jednak ich skuteczność zwykle jest niewielka. Najczęściej bowiem kocur jeszcze intensywniej strzyka na spryskane tym środkiem miejsce lub po prostu znajduje sobie nowe.
Tak naprawdę, jedynym skutecznym rozwiązaniem problemu jest operacyjne usunięcie kocurowi jąder. Wprawdzie kastrat może nadal znaczyć teren porcjami moczu, czyni to jednak, podobnie jak kotki, sporadycznie. Najważniejsze, iż po zabiegu jego mocz nie ma już tak przenikliwego odoru.
Kastracja jest zabiegiem bardzo prostym, a prawidłowo przeprowadzona nie stanowi żadnego zagrożenia dla zdrowia kocura. W sposób znaczący wpływa natomiast na jego kontakty z innymi kotami. Przede wszystkim obniża się pozycja kocura w hierarchii i zmniejsza powierzchnia jego terytorium. Inne kocury po prostu nie traktują go jak samca, ponieważ nie wydziela on już owej "męskiej" woni. Pozostawiane przez kastrata ślady zapachowe nie wywierają wspomnianego wyżej tak silnego działania hamującego na rywali, więc powoli, lecz systematycznie anektują oni znaczny obszar jego dotychczasowego rewiru. On sam zresztą, w miarę spadku poziomu męskich hormonów we krwi, co jest naturalną konsekwencją usunięcia jąder, odczuwa coraz mniejszą potrzebę rywalizowania że swymi pobratymcami, gdyż wyeliminowany zostaje podstawowy cel tej rywalizacji - zapłodnienie jak największej liczby samic.
Wiele osób uważa, iż kastrując kocura, wyrządzają mu krzywdę, a nawet czynią z niego społecznego kalekę. Trochę w tym przesady, bowiem poza zapachem moczu, nasz pupil dysponuje również innymi środkami komunikowania się z przedstawicielami własnego gatunku. Pominąwszy mowę ciała posiada również specjalne gruczoły umieszczone na policzkach, u nasady ogona i między poduszkami palców, których wydzieliną, tak jak moczem, koty znaczą swoje rewiry. Woń tej wydzieliny spełnia podobną funkcję co zapach moczu, jest jednak - na szczęście - niewyczuwalna dla ludzkiego nosa.
I na koniec jeszcze jedna sprawa. Skoro, o czym wspomniałem na samym początku, proces udomowienia miał już znaczący wpływ na instynkt terytorialny naszych podopiecznych, to czy dalsza hodowla nie doprowadzi do całkowite jego zaniku, albo przynajmniej nie wyeliminuje nawyku strzykania? Jestem przekonany, że tak - przynajmniej u rasowych przedstawicieli tego gatunku. Oczywiście jest to kwestia dalekiej przyszłości, niemniej jednak i dziś trafiają się osobniki, które nie mają w zwyczaju znaczyć moczem rewiru i przekazują tę cechę swoim synom. Niektóre rasy już dziś wyhodowały linie nieznaczących kocurów.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Monik dnia Pią 9:30, 04 Lip 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|